czwartek, 22 września 2016

Miasteczko outletowe pod Berlinem - Designer Outlet


Przyznaję się bez bicia liczyłam na shopping życia. W głowie układałam listę potencjalnych zakupów. Jechałam z jęzorem wywalonym na wierzchu licząc na najintensywniejsze cardio w życiu. Jednak skończyło się jak zwykle ...


Co czekało na mnie na miejscu? Faktycznie spore miasteczko outletowe, a w środku kilkadziesiat sklepów. Z bardziej znanych marek: Calvin Klein, Tommy Hilfiger, Joop, Hugo Boss, Michael Kors, The Body Shop, Escada, Lindt, Lacoste, Esprite i wiele innych. 


Pierwsze co zrobiłam to obkupiłam się w czekoladki. Bo są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze, a słodycze są na czubku piramidy spraw absolutnie najistotniejszych. 

Potem było łażenie, marudzenie, jojczenie, narzekanie, na końcu nawet przeklinanie :) Niestety to co zastałam na miejscu było dla mnie komedią. Ciuchy, które były sprzedawane to zwykła sterta starych szmat, które leżą kilka lat na magazynach i teraz są sprzedawane i to nie 70% taniej, a 30%!  Wszystko poprzebierane, ogólny burdel, zwyczajnie nic ciekawego. Całe szczęście, że rozpoczęłam od słodyczy, które umilały mi czas. 



Co kupiłam? Praktycznie nic. Skusiłam się na masła z The Body Shop o czym pojawi się osobny post, gacie po tacie z Calvina Kleina, które tyle samo kosztują na Zalando, więc nie musiałam ruszać tyłka z domu, chłopak sprezentował mi futrzaną kurtkę Esprite, a ja jemu bluzę tej samej firmy. Powiem szczerze, że Esprite było najlepiej wyposażone i naprawdę można było coś znaleźć. 


Na pocieszenie wybrałam się na deser i cudowne lody haagen dazs, ale pech mnie trzymał, bo moje smaki były średnie, za to mój facet wybrał jak zwykle mistrzostwo świata. Też tak macie, że Wy zawsze wybierzecie średnio, a Wasz facet/mąż/przyjaciel/kochanek trafia na torpedę? Niesprawiedliwe! 


No i oczywiście musiały wjechać wursty. Ogólnie jak robimy grilla to ja jem tylko dwie rzeczy wursty, albo krewetki. Dlatego wiedziałam, że muszę je spróbować w Berlinie. Nie byłam w stanie tego zjeść, bo porcja jak dla konia. Jednak kolejna rzecz na liście 'moje widzimisię' odhaczona. 

Podsumowanie miasteczka outletowego: dla mnie osobiście słabo. Jechać specjalnie do niego dla mnie nie ma sensu. Żadnych wielkich okazji, ani fajnych rzeczy. Wszystko poprzebierane, poniszczone, stare. Jeśli przy okazji będę w Berlinie to mogę podjechać, ale bez nastawienia na super zakupy. Bardzo chętnie odwiedzę jeszcze ulice kurfürstendamm w Berlinie, tam roi się od ekskluzywnych butików, second handów oraz outletów. Gdy tylko zaliczę to miejsce to na pewno napiszę moje odczucia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz